Freegańskie gadanie jak mówi bohaterka mojej rozmowy Agnieszka Lagosz (freeganka czy outsiderka? Na to pytanie odpowie w rozmowie). Czyli tak właściwie czym jest freeganizm, skąd można wziąć jedzenie i dlaczego niektórzy mają kokosy na śniadanie? Te i inne zagadnienia zostały poruszone w rozmowie pełnej owocowo – warzywnej nuty.
Czy rzeczywiście ilość jedzenia która jest produkowana wystarcza dla wszystkich ludzi na świecie? Wydaję się, że patrząc w skali globalnej wciąż istnieją miejsca gdzie pożywienie zdobywane jest z dnia na dzień, a wiele osób chodzi spaćz przysłowiowym pustym brzuchem. W tym samym czasie na przeciwległym biegunie jedzenie wyrzucane jest wprost do śmieci. Przeterminowane czy popsute? Okazuje się, że właśnie nie! Całkiem dobre, zupełnie nadające się do jedzenia i dalszego przetworzenia. Dlaczego tak się dzieję, czyżby jednak w krajach rozwiniętych nikt nie przeliczał ile kilogramówi jakich produktów jest potrzebnych dla jednego mieszkańca.A może po prostu staliśmy się bardziej wymagający niż kiedyś i wciąż nam mało.
Redakcja: Skąd dowiedziała się Pani o uzyskaniu jedzenia z przy dyskontowych śmietników?
Agnieszka: Z darmowym jedzeniem zetknęłam się po raz pierwszy, gdy mieszkałam w Nowym Jorku. Tam wygląda to nieco inaczej, bo każdego wieczora każdy sklepikarz wystawia na zewnątrz worki z produktami przeznaczonymi do wyrzucenia. Widywałam całe grupki ludzi wyposażonych w latarki i torby, którzy „grasowali” po mieście. Zaczęłam więc robić to samo. W Polsce zaś zaczęło się prozaicznie. Przejeżdżałam obok jednego z popularnych dyskontów i zauważyłam, że wystawili kilka skrzynek owoców i warzyw, które miały trafić do kontenera. Uratowałam co się dało i od tamtej pory staram się to robić regularnie.
Redakcja: Co najczęściej można upolować?
Agnieszka: Upolować można wszystko, nie ma żadnej reguły. Ja zazwyczaj znajduję całe mnóstwo cytrusów oraz innych owoców. Bardzo często zdarza się również najróżniejsze pieczywo, pączki, ciastka i inne wypieki. Dyskonty pozbywają się na przykład soczków, tak zwanych jednodniowych. Jeśli na dworze jest chłodno to polecam je brać, tym bardziej, że sklepy wyrzucają je dzień przed terminem, więc są świeże. Moim największym jak dotąd znaleziskiem był kontener pełen mrożonych ryb, mięsa i jogurtów. Wszystko nieprzeterminowane i nadal zimne. Zdarza się również, że z moich wypraw przynoszę kwiaty doniczkowe. Zwykle są wysuszone albo przetrzymywane w nieprawidłowej temperaturze. Odrobina miłości i wracają do życia. Praktycznie zawsze znajduję banany, można z nich zrobić mnóstwo rzeczy, na przykład mrozić, czy piec ciasta więc zawsze przynoszę ich duże ilości.
Redakcja: Kiedy chodzi się (o jakich porach?) na tego rodzaju polowania? Są jakieś niebezpieczeństwa?
Agnieszka: Chodzi się, kiedy się ma czas i chęci. Każda pora jest dobra, nie ma wyznaczonych godzin kiedy wartosięwybrać, a kiedy lepiej zostać w domu. Godziny nocne są lepsze dla nieśmiałych (grzebanie w śmietniku nadal ma w naszym kraju wydźwięk pejoratywny i kojarzy się z biedą lub upokorzeniem), jednak trzeba się zaopatrzyć w mocną latarkę. W dzień na pewno jest wygodniej, ale można trafić na pracowników sklepu. Ja nie mam z tym żadnego problemu, ale do tego trzeba po prostu dojrzeć. Zwykle pojawiam się rano, w godzinach otwarcia sklepu. Moja mama robi zakupy w sklepie, a ja za sklepem i obie jesteśmy zadowolone 😊
Redakcja: Czy zna Pani nurt Freeganizm?Jeżeli tak to czy utożsamia z nim?
Agnieszka: Oczywiście znam założenia freeganizmu i mam wielu znajomych, którzy są freeganami. Identyfikuję się z tym ruchem, chociaż nie jestem weganką. Owszem staram się ograniczyć spożycie mięsa.
Bliska jest mi za to idea dzielenia się jedzeniem. Bardzo mnie cieszy, że powstaje coraz więcej tak zwanych jadłodzielni i rośnie świadomość ludzi, którzy zanim wyrzucą do kosza coś, co im na przykład nie smakuje najpierw pomyślą, czy ten właśnie produkt nie posmakowałby komuś innemu. Ja dzielę się moimi zbiorami z najbliższą rodziną. Staram się regularnie podrzucać im torby owoców czy pieczywa.
Redakcja: Co radziłaby Pani czytelnikom którzy chcieliby w ten sam sposób zdobywać produkty spożywcze?
Agnieszka: Przede wszystkim trzeba wyrobić w sobie przekonanie, że w takich poszukiwaniach nie ma niczego złego i nie jest to powód do wstydu. W naszym kraju pokutuje stereotyp, że do śmietnika zaglądają jedynie ludzie z marginesu albo po prostu ubodzy. Nie jest to prawda, bo coraz więcej osób ma po prostu świadomość ogromnego marnotrawstwa, które odbywa się każdego dnia na ogromną skalę. Jeśli chodzi o kwestie techniczne to radzę zaopatrzyć się w lateksowe rękawiczki, jakiś chwytak, latarkę czołową i torby. Należy również pamiętać, że jedynie ogólnodostępne śmietniki wchodzą w grę. Przesadzanie ogrodzenia, przecinanie kłódek czy wyważanie drzwi jest nielegalne i może prowadzić do kłopotów z prawem. W razie natknięcia się na pracownika sklepu należy się grzecznie przywitać i zachować spokój. Niejednokrotnie są bardzo mili i z własnej woli coś nam podpowiedzą. Jeśli jednak nie są zadowoleni z naszej obecności i nakazują nam odejść należy to zrobić. Zaznaczam jednak, że wszelkie grożenie wezwaniem policji jest jedynie straszakiem. Jeśli ktoś ma na tyle mocne nerwy, żeby się o tym przekonać to śmiało można poczekać na patrol, który nigdy nie przyjedzie. Jeśli spotkamy innego zbieracza warto nawiązać dialog, bo bardzo często zdradzi, gdzie widział coś dobrego do zgarnięcia. W ten sposób dostałam na przykład cynk o mleku czy świeżych kokosach do picia. Generalnie jest to poprotu jeden ze sposobów bycia.
Redakcja: Pani Agnieszko bardzo dziękujemy, za przemiłą rozmowę i wszelkie uwagi. Życzymy udanych dalszych łowów!
A dla ciekawych dodamy, żę warto jeszcze o ruchu freeganizmu i o dzieleniu się jedzeniem poczytać np. w poniższych linkach:
https://www.focus.pl/artykul/freeganizm-wymiana-resztkami-stala-sie-modna
https://pl-pl.facebook.com/pg/freeganiepolska/community/
Bohaterka wywiadu