Iść z chwastami na kompromis? – o roli naturalnych pasów zachwaszczenia na obrzeżach upraw
Chaber bławatek, mak polny, rumian czy ostrożeń – to tylko nieliczne spośród wielu gatunków chwastów występujących na naszych polach. Dawniej bardzo powszechne, a w dobie oprysków herbicydowych spotykane coraz rzadziej. W tradycyjnym, intensywnym rolnictwie nie ma dla nich miejsca. Są zwalczane zajadle wszelkimi dostępnymi sposobami. Postrzega się je bowiem jako intruza, konkurującego z rośliną uprawną o wodę, światło, substancje odżywcze. Czy chwasty należy zatem wyniszczać do zera? Badania pokazują, że nielikwidowane chemicznie pasy zachwaszczenia na obrzeżach uprawy przynoszą mnóstwo korzyści i powinny być nieodłącznym elementem w praktyce rolnika, któremu nie jest obca troska o środowisko.
Obfitujące w pospolite gatunki roślin, naturalne pasy zachwaszczenia występujące dookoła pola lub sadu zwiększają bioróżnorodność, czyli urozmaicenie gatunkowe na terenie gospodarstwa. Poprawiają w ten sposób poziom stabilizacji agroekosystemu, czyniąc go wytrzymalszym na wahania warunków środowiska. Są miejscem schronienia wielu gatunków zwierząt, a wśród nich drapieżników zwalczających szkodniki upraw (ptaków oraz owadów pożytecznych - biedronek, miodówek, gąsieniczników i innych). Organizmy te to istotny sprzymierzeniec rolnika w ochronie upraw – ograniczają one gradacje szkodników i choroby roślin.
Poza tym pasy zachwaszczenia stanowią źródło pożytku dla owadów zapylających. I to szczególnie cenne, ponieważ kwitnienie zróżnicowanych gatunkowo chwastów rozłożone jest w czasie – kiedy jedne rośliny przekwitają, inne dopiero zaczynają kwitnienie, zapewniając stałe źródło nektaru dla pszczół. Inaczej niż w monokulturze, w której jedyna na danym terenie roślina uprawna zapewnia pszczołom pożytek tylko w krótkim okresie swojego kwitnienia.
Naturalna roślinność na obrzeżach pól zwiększa również walory terenu, idealnie wpisując się w krajobraz polskiej wsi. Zaniechanie jej likwidowania to dobra praktyka rolnicza, której wdrożenie nie wymaga ani wielkich nakładów pracy, ani reorganizacji gospodarstwa. Dlatego wydaje się być przykładem kompromisu między rolnictwem ekologicznym a intensywnym.