To jedyna taka grupa producentów w Polsce. W promieniu 70 km od Tarnogrodu 100 gospodarzy produkujących owoce i warzywa ekologiczne w 2010 r. utworzyło Bio-Food „Roztocze” Sp. z o.o. Ale niektórzy z nich już wtedy mieli 12-letnią historię produkcji ekologicznej i to w czasach, kiedy w Polsce nie było jeszcze żadnych przepisów – wzorowali się na rozwiązaniach niemieckich.
Do współpracy namawiał ich Bogusław Bednarz, właściciel firmy Bioconcept. Robił to także we własnym interesie; potrzebował dużych partii jednolitego towaru. Dziś po połączeniu z Gardenią jego komory zamrażalnicze sąsiadują drzwi w drzwi (zawsze otwarte) z halą grupy. Owoce przewożone są wózkami widłowymi, czy to świeże, czy też – przy dużym ich napływie – szokowo schłodzone.
Członkowie grupy uprawiają truskawki (Senga Sengana), maliny jesienne (zaczynają też malinę letnią), porzeczkę czarną, grupa skupuje też jagody leśne, ze swej natury ekologiczne. Produkują też ogórki dla odbiorcy austriackiego, fasolkę szparagową i pory.
Na własnej skórze przekonali się, że najważniejsza jest kondycja gleby. Przeprowadzona analiza na 170 próbkach wykazały, że podłoże zawiera zbyt mało próchnicy. Odbyło się szkolenie, zalecono Condit, Rosahumus i Humus Active. Już po roku poziom próchnicy wzrósł o 1%, a dodatkowo uzyskano 40 kg azotu na hektar. Na szarą pleśń stosują efektywne mikroorganizmy i Polyversum, owady odstrasza olejek pomarańczowy i Dipel, rolnicy sami też produkują wyciągi z roślin (czosnku i cebuli) oraz gnojówkę z pokrzyw, EM5 chroni przed grzybami. To wszystko według specjalnie opracowanego programu ochrony.
Rzecz jasna, produkcja ekologiczna wymaga większych starań, dogłębniejszej wiedzy i… większej „papierologii”. Ale wcale nie oznacza mniejszych plonów. Piotr Puchalski, prezes grupy twierdzi, że dobry gospodarz ekologiczny może uzyskać taką samą wydajność z hektara jak rolnik konwencjonalny. A zarobek jest średnio o 30% wyższy.