Owoc minikiwi jest bardziej aromatyczny niż samo kiwi, można go zjadać w całości, razem ze skórką, a roślinę daje się hodować w Polsce. Badacze ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie wyhodowali i wprowadzili do uprawy nowe odmiany tego owocu.
Owoc kiwi nie bez powodu otrzymał swoją nazwę po ptaku z Nowej Zelandii. Brązowa, włochata skórka tego owocu kojarzyła się z upierzeniem nielota. W przypadku minikiwi - nazywanego również aktinidią - to podobieństwo już nie jest zauważalne. Owoc wygląda znacznie apetyczniej niż jej większy kuzyn. Skórka tego owocu jest gładka, może mieć zielony czy nawet różowo-czerwony kolor i nadaje się do jedzenia. Owoc wielkością zbliżony jest do winogrona, a jego smak przywołać może na myśl nie tylko kiwi, ale też agrest, czy nawet banany i truskawki. Jak w rozmowie z PAP zaznacza dr hab. Piotr Latocha z Wydziału Ogrodnictwa, Biotechnologii i Architektury Krajobrazu SGGW, aktinidia sadzona jest jako roślina ozdobna w ogrodach, jednak od pewnego czasu zaczęto zwracać uwagę na jej potencjał rynkowy. Teraz uprawiana jest na plantacjach w wielu krajach Europy. "Dotychczas było tak, że każdy, kto miał ogródek, mógł sobie minikiwi uprawiać. Ale owoc nie był powszechnie dostępny - nie można go było kupić w sklepie" - mówi dr Latocha. Zaznacza, że teraz owoc odkryto na nowo - w Europie Zachodniej minikiwi stało się popularne, a konsumenci są z niego zadowoleni. Dzięki badaniom prowadzonym na SGGW, rozpoznano nie tylko możliwości uprawy tej rośliny w Polsce, ale także wyhodowano własne odmiany o atrakcyjnych owocach (są to m.in. odmiany "Bingo", "Domino" i "Lucy"). Niektóre z tych odmian różnią się od tych już znanych m.in. barwą skórki - mają różowo-czerwony rumieniec (podczas gdy inne są zielone), czy większą zawartość składników prozdrowotnych (np. witaminy C).
"Wszystko sprzyja temu, żeby owoc stał się hitem. Roślinę można uprawiać bez chemii - na razie nie ma żadnych problemów ze szkodnikami i chorobami. Owoc jest smaczny - choć to oczywiście rzecz gustu - i ma wartości prozdrowotne" - opisuje dr Latocha. Jak wyjaśnia, minikiwi zawierają np. witaminę C, luteinę, polifenole oraz enzym proteolityczny – aktinidin. Owoce wykazują też istotne działanie regulujące prace układu pokarmowego i działają ochronnie na układ sercowo-naczyniowy. "Plantację wzorcową założyliśmy już z sadownikami spod Grójca" - opowiada naukowiec. W tym roku sprzedano już z niej tonę owoców.
Zdaniem dr. Latochy uprawa aktinidii może być opłacalna nawet dla mniejszych plantatorów. Badacz z SGGW szacuje, że przy obecnych cenach hurtowych tych owoców w Europie, potencjalny przychód z 1 ha w pełni owocującej plantacji może sięgać nawet 200-250 tys. zł. Aktinidia jest pnączem i przypomina winorośl. Na plantacjach stosuje się konstrukcje w kształcie litery "T". "Rośliny zwieszają się na boki, tworząc parasol" - opowiada naukowiec z SGGW. Owoce pojawiają się jesienią (wrzesień - październik). Piotr Latocha przyznaje, że minikiwi nie jest tak trwałe, jak zwykłe kiwi. "Kiwi zbiera się, gdy jest twarde jak kamień. Można je przechowywać pół roku. Stąd praktycznie zawsze te owoce są dostępne. W przypadku minikiwi owoce można przechowywać maksymalnie 8 tygodni" - wyjaśnia. Dodaje, że minikiwi jest miękkim owocem, więc trochę trudniej go transportować. "Ale to stwarza szansę dla lokalnych rynków" - uważa badacz z SGGW.
Źródło: Nauka w Polsce, Ludwika Tomala (PAP), http://naukawpolsce.pap.pl