W gospodarstwie Mirosława Rojka w Staropolu człowiek ma wrażenie, że czas zatrzymał się tu
przed 30 laty. 10 krów pachnie oborą i mlekiem. Jednak nie tylko zapachy są sprzed lat. Także i smaki: marchwi, buraków ćwikłowych, selera, cebuli, czosnku czy mleka. Jest to bowiem gospodarstwo ekologiczne.
Mirosław Rojek odziedziczył ziemię po rodzicach w 1983 roku. Od 1990 r. zdecydował się na produkcję ekologiczną, która od 1992 r. corocznie potwierdzana jest certyfikatem. Kontrole mam co prawda raz w roku, ale tak naprawdę jakość moich produktów jest weryfikowana codziennie przez odbiorców. Każde opakowanie posiada etykietę z adresem i certyfikatem – mówi gospodarz. Dostarcza płody do sklepów Warszawy, Łodzi i Płocka, prowadzi też handel „koszykowy”; raz w tygodniu jego córka rozwozi je grupom klientów (na ogół dwudziestoosobowym) do danego miasta. Niektórzy kupują u mnie na miejscu, szczególnie wtedy, gdy choroba ich przyciśnie – wyjaśnia pan Mirosław.
W 18-hektarowym gospodarstwie warzywa zajmują jedynie 35 arów (taki areał wystarcza na zapotrzebowanie klientów). Uprawy rolnik zasila krowieńcem. Chwasty wyplenia wypalaczem gazowym. W walce ze stonką pomagają mu dzikie bażanty i kuropatwy. Jeśli nie dadzą rady wszystkim szkodnikom, wtedy stosuje Novodor.
Każdy z uczestników wycieczki, która odbyła się w ramach 7. Organic Marketing Forum mógł przekonać się jak wspaniały smak ma ekologiczna marchew. I, co dziwne, nie była ona mikroskopijnych rozmiarów, lecz duża, a nawet bardzo duża. Jej rozmiary zależą bowiem tylko od gęstości zasiewu.
Znajomy lekarz powiedział mi kiedyś, że nie życzyłby sobie na tym terenie większej ilości gospodarstw ekologicznych, gdyż... nie miał by wtedy nic do roboty – na do widzenia powiedział prawdziwy entuzjasta produkcji ekologicznej.